Skocz do zawartości

[O] CENTER DOGS SQUAD


Bonger

Rekomendowane odpowiedzi

hGvn2M0.jpg

 

Centrum, nowoczesne wieżowce wysokie tak jak nasze marzenia... no dobra, może nie koniecznie nasze, ale przynajmniej moje, a na zapleczu stare bloki, bloki, które pamiętały zapewne inne bloki znajdujące się w miejscu obecnych wieżowców, bloki które pamiętały zapewne wiele psów z ulicy, którymi teraz my jesteśmy, ale czy wtedy byli Ci ludzie psami ulicznymi? Pewnie nie, bo nie było panów i pań w eleganckich ubraniach nazywających ich tak i nikt tak by wtedy nie pomyślał w ten sposób o najniższej klasie, chociaż nie działy się tu takie dramaty jak w południowej części miasta, to to miejsce i tak niegdyś było owiane złą sławą za sprawą działających w starym stylu mafii kontrolujących wtedy biznesy i ustalających reguły na tych osiedlach. Zapytasz mnie jak jest teraz? Przestępczość znacznie tutaj w okolicy zmalała, choć jeśli wejdziesz w odpowiedni zaułek gdzie kamery budynków największych korporacji Cię nie dosięgną, a jest ciemno i biura są już opustoszałe, to może Cię spotkać niespodzianka zaserwowana zapewne od jakiegoś desperata potrzebującego forsy, który zamieszkuje zapewne podobne bloki jak nasze, bo wątpliwe, by ktoś z South Central się tutaj wybierał i na przypale w ten sposób działał.

 

Downtown... miejsce przesiąknięte korpobiurwami, które nawet nie spluną na nasz widok, widok psów przesiadujących nieopodal korporacji, psów odpoczywających.. czekających na swój moment, by dopaść wreszcie zwierzynę w postaci forsy, zerwać się z pierdolonej smyczy w postaci u wielu z nas pracy za najniższą krajową, która pozwala tylko egzystować, a nie żyć, na co dzień widzimy tani lans w wykonaniu korposzczurów, sztuczne uśmieszki kiedy przechodzą nieopodal nas, by wyjść za róg i zadzwonić, że znów ktoś z nas jest pijany i robi bydło, a ten drugi właśnie z murku wciągnął kreskę, która uderzyła w jego mózg szybciej niż mechanicy wymieniający koła w formule 1. Może i faktycznie jesteśmy psami, ale w wielu przypadkach bardziej wolnymi od nich, ta - oni są psami, psami pozamykanymi w swoich klatkach przez minimum 8 godzin dziennie, za szklaną szybą, przed monitorami, my natomiast jesteśmy na zewnątrz przeważnie, przynajmniej ja - cały czas.. pracuję w zasranej budce z hot-dogami na ulicy obsługując w większości właśnie korposzczury, może to gówniana praca, ale lubię ją i wolę być tam na smyczy i oddychać spalinami oglądając uliczne życie, komedie, dramaty, choć tych drugich znacznie więcej dostrzegam. W trakcie roboty często rozmawiam z różnymi ludźmi, zna mnie całe nasze małe ghetto Downtown, każdy wie, że za zasrane 2$ Ace Angluso zrobi mu zajebistego hot-doga, jeśli tylko nie wadzi mu ktoś w żaden sposób, nie no - żartuje, ale zawsze tak gadam znajomym, by ich przyciągnąć do tej zasranej budki w czasie mojej pracy i by mi się nie nudziło... cholera.. muszę coś zrobić z moim życiem, myślę, że nie tylko ja, ale i nasz squad którym zawsze przesiadujemy na osiedlu, większość z nas jest młodych, w okolicach mojego wieku, czyli 21-lat, nie mniej jednak są też niektórzy starsi, nie mniej jednak, jesteśmy tymi nielicznymi, którzy po robocie nie zamulają pizd w domach, a starają się coś zdziałać jakieś sianko zrobić... ta, ubijam wielki nielegalny biznes, sprzedając znajomym zielsko i wciskając im zamiast całej jedynki zaledwie 0,8 - po pięciu sztukach mam z tego grama, dajesz wiarę? Jestem na plus o jebane 30$, które spalam zaraz by ukoić ten wewnętrzny gniew w sobie, na chwilę odlecieć gdzieś wyżej nawet niż najwyższy wieżowiec na Downtown, a zarazem w Los Santos. 

 

Muszę zmienić dilera, bo ten mi nie jest w stanie zejść z ceny z towaru nawet gdybym chciał zgarnąć więcej... czuję, że będę musiał wybrać się na South Central w tym celu i zagadać na cornerze... jestem nieco nieśmiały w nowych relacjach i obsrany, że będą chcieli mnie skroić z oszczędności... ta oszczędności, które zamierzam jakoś pierw ogarnąć... muszę wynająć w mieszkaniu jakiś pokój, to będzie dobry pomysł, odkąd matka zmarła na raka, a ojciec ją zostawił jakieś dziesięć lat temu panuje w nim straszna pustka, ale i zarazem wolność - nikt mnie nie ogranicza.. kurwa.. czy ja mam jeszcze duszę? Chyba tak skoro jestem dalej zakochany w tej suce myśląc, że pieniądze jedynie będą w stanie ją przyciągnąć do mnie - paradoks, bo tak naprawdę nie myślę o niej, że jest suką lecącą na kasę i nie chciałbym aby nią była, jebać zresztą tą historię zostawię na później... a tymczasem? Lecę do pracy, mam nadzieję, że będę mógł wam opowiedzieć jakąś lepszą historię niż nasz ból dupy biedaków z Downtown, którzy pozostaną do końca życia tylko marzycielami, albo, co gorsza porzucą te marzenia i będą zaspokajać tylko i wyłącznie już podstawowe pragnienia - wiecie, co mam na myśli, szamanie, sranie, szczanie, chlanie i spanie, no i jaranie, a no i by to robić to jeszcze tyranie w tych swoich gówno pracach, mam dosyć tego szamba. 

 

lfKafmy.jpg rtaEC34.jpgThtQpHi.jpg

 

 

OOC:

 

tak jak napisane powyżej, odgrywamy grupkę znajomych (w większości młodych) z osiedla, którzy potrzebują i pragną więcej sianka, oraz lepszego życia, oczywiście, nie zabraniam tutaj kreatywności z czyjejś strony i nie wykluczam, że ktoś nie mógłby z nami grać będąc starszą postacią, będąc nawet korposzczurem, opcji jest wiele, nawet ktoś może grać ciecia w biurowcu i z nami trzymać sztamę bądź nie, czy zostaniemy mafią czy gangiem, czy może nawet niczym, tego nie wiem, nie wiem jak się rozwinie sytuacja, startujemy od 0 w każdym bądź razie, nie grając odrazu bandziorów a osoby powoli wkraczające na kryminalną ścieżkę, w sumie to napisałbym to pierw w projektach IC gdyby nie fakt, że jakiś ,,geniusz" ustalił tam zasade, że projekt ic nie może stać się w przyszłości org przestępczą xD, jak zauważyliście, napisałem to jako narrator, przemyślenia postaci, zamierzam tak kontynuować to wszystko umieszczając kolejne ssy, coś w stylu kieffa niegdyś, nigdy w ten sposób nie działałem, chcę spróbować, jeśli chodzi o grafike, gdyby ona nie pasowała wielkiej komisji organizacyjnej, to zostanie ona zmieniona jeśli będzie taki wymóg, chrisiak cośtam wyskrobie, chciałem pierw wrzucić apke też żeby w razie czego chrisiak wiedział co i jak z grafiką dokładnie, chętne osoby do dołączenia zapraszam na PW tutaj czy w grze, gdzie będę mieć nick Ace_Angluso

a i zapomniałem dodać, nie gramy rasistów, także każda rasa mile widziana

 

Tekst : Bonger

Grafika : Bonger

 

Ekipa:

Bonger

Hail to the Queen

Corleone

Dreptacz

Remover^

PHC

Atypowy

Plawko

Edytowane przez Bonger
  • Like 19
Odnośnik do komentarza

(klikać w link jeśli nie działa)

 

 

LOS

 

 

Kiedy skończyłem tylko pracę, to wróciłem na chatę mając cały czas w głowie pomysł, który wpadł mi jak jarałem lolka na przerwie, mianowicie jak tu naruchać jakiś hajs. Mój genialny pomysł opierał się na tym aby wieczorem na imprezie w Vinyl Clubie opchnąć lewy towar w postaci majeranu zamiast prawdziwego zielska, liczyłem, że znajdzie się jakiś frajer, który weźmie w ciemno srebro i nie zerknie wcześniej. 

Umyłem się, zajarałem bonio, napiłem soku pomarańczowego i wybiłem na osiedle w celu znalezienia kogoś kto nie będzie się bał zrealizowania tak popierdolonego pomysłu na jaki wpadłem. Natknąłem się na sąsiada z parteru - Michaela, który od niedawna mieszka na Downtown ze starymi, to 17-sto letni chłopaczek z polskimi korzeniami, z których to na każdym kroku musi podkreślać jak jest dumny... jeszcze te jego odzywki polskie co jakiś czas... denerwuje mnie lekko ta jego duma, może mu jej zazdroszczę po prostu, bo ja ze swoich korzeni hiszpańsko-włoskich znam garstkę słów zaledwie.

Przedstawiłem mu plan, a ten małolat już mi zaimponował, bo wpadł na jeszcze lepszy, jak zarobić jeszcze więcej hajsu, czyli pierdolić zabawe z majeranem, wjedziemy z tam z proszkiem do prania. Młody miał jeszcze 0,5 fety i dorzucił ją do proszku, zrobiliśmy z tego pięć kulek, po drodze wpadliśmy jeszcze po dwie małpki do monopolowego, bo nie chciałem wydawać w klubie forsy na alco, gdzie trzeba byłoby więcej siana zapłacić za nie.

 

esOfELc.pngeIQL2GU.jpgKQRLhd0.jpgvrBNL0Q.pngGL76BHq.pngJKBMCFy.pngJ6p9CZJ.pnghQUWHxF.pngUB1Btav.jpgBj8nbSx.png

 

Kupiłem za ostatni hajs dwie wejściówki VIP dla mnie i młodego, który nie miał siana. Postawiłem wszystko na jedną kartę, albo rozpierdolę prawie całą tygodniową wypłatę, którą mogłem przeznaczyć na palenie na następny tydzień, albo wyjdę z klubu bogatszy... wbiliśmy do klubu, na chwile straciłem młodego w tym całym tłumie, nie mogłem się jakoś sam zebrać by pobić do randomowych osób i oferować im trefny towar, na odwagę otwarłem małpkę z wódką i wypierdoliłem na strzała całą zawartość... o tak, tego mi trzeba było by przybrać idealną maskę do tej gry. Niestety nawet i to nie pomogło, mi i młodemu nie udało się nic sprzedać, społeczność w klubie chyba jeszcze bardziej się spierdoliła niż kiedy to wcześniej woziłem się po klubach, a może brak loga Louie, Lacosty i innych firm przyczynił się do tego, że po prostu każdy mnie olał spodziewając się, że biedak przyszedł odjebać jakić przekręt, chuj wie... opuściliśmy klub.

 

Młody przy wyjściu wpadł na bardzo popierdolony pomysł - udajmy się na South Central i sprzedajmy to tam, odradzałem mu z początku, ale chłopak był w większej finansowej dupie niż ja w sumie, gdyż jego starzy gdzieś wyjechali, a ten przesrał już całą kasę jaką miał ze sobą, nie miał za co kupić żarcia nawet.

Zaimponował mi ten jego młodzieńczy zapał, który chyba u mnie już wygasnął kiedy dostałem po gębie od Banksa w liceum, zgodziłem się na tą misje samobójczą wydawać by się mogło.

 

Po wyjściu z klubu jeszcze bardziej się przekonałem do tego pomysłu wiedząc, że będzie mi potrzebna kasa... moje auto zniknęło, odholowali je zapewne... no tak jestem kretynem, pomyślałem, że skoro przed małym blokiem obok klubu nie ma parkingu to jak zaparkuje przed wejściem to nic się nie stanie... a zrobiłem tylko tak dlatego, żeby jakieś kretyny mi nie zarysowały auta po dziadku, traktuje to auto z wielkim sentymentem i szacunkiem. 

 

Potrzebny był nam transport... dostrzegłem jakiś rower z wypożyczalni, który dodatkowo jakiś kretyn nieodpowiednio przypiął ramę do koła... szarpnąłem za szprychy, które łatwo się złamały i wyciągnąłem zabezpieczenie, wskoczyłem na rower lekko go już rozpędzając, a rower... pierdolnął tak, że przeleciałem przez kierownicę, amortyzator był rozdupcony w rowerze. 

 

Co za pech, co za noc... ale geniusz się we mnie znowu obudził kiedy postanowiłem wezwać taxi, a następnie zrobić z niego lotkę, tak też się stało, dojechaliśmy na legendarne Grove i uciekliśmy z taxi nic nie płacąc, schowaliśmy się w uliczce, odczekaliśmy chwilę i wyruszyliśmy szukać kogoś do wychujania... niestety pustka była na Grove, dziwna taka pustka, nie tak to sobie wyobrażałem, ale może i lepiej... lekkie ciarki mnie tam już przechodziły, wybraliśmy się na Seville kanałami, a tam znowu kolejny pościg policyjny miał miejsce... ta - to jest właśnie South Central powiedziałem młodemu, który odbywał tam dziewiczą podróż. 

 

Dotarliśmy na Seville, tam już widać, że coś się działo jakieś czarnuchy w oddali grały w kosza, a my spotkaliśmy znowu tego samego zajebiście zachowanego Mercedesa kabrioleta z lat 80-tych, prawdziwy klasyk, ta, wcześniej widzieliśmy go pod Vinylem. Mercedes zatrzymał się na środku drogi, a my podbiliśmy do eleganckiego kolesia w samochodzie. Młody znowu mi zaimponował, bo ja byłem nieco obsrany nie wiedząc kim będzie ten zarobas, a ten wcisnął mu lewy towar, za który jeszcze bogacz nie zdążył zapłacić, bo w tym momencie usłyszałem jakieś darcie mordy za plecami. Był tam jakiś czarnuch, który przysrał się o to, że stoimy na ulicy i gadamy, od białasów nas zwyzywał... kurwa, myślałem, że rasistowskie czasy z lat 90-tych już są przeszłością tego miasta, a tymczasem wychodzi na to, że to działa w drugą stronę teraz, czyli przeciwko białym, a nie czarnym, może po prostu mają w sercu zadrę i chcą się mścić na nas teraz za przeszłość? Dziwne, bo ja wtedy mogłem mieć maks 4 latka gdy kończyła się era 90-tych... zresztą, co ja tutaj myślę o tym, o czym ten czarnuch myślał, skoro nie wiadomo nawet czy on w ogóle myśli coś jeszcze tą zapewne przećpaną łepetyną. Nagle położył dłoń na gnacie którego miał w portkach... obsrałem się jak nie wiem, pomyślałem już, że to koniec, a ja zginę przez durny pomysł młodego.

Michael był obsrany niczym ja, ale wtedy niczym bohater wyszedł człowiek z Mercedesa... stanął w naszej obronie, zaczęła się gadka, my z tyłu staliśmy tam obsrani, podbiła reszta czarnuchów z osiedla, zrobiło się nieciekawie, nie mniej jednak gość z Merca musi mieć wielki street credit, bo dzięki niemu opuściliśmy osiedle, a on gadał z niektórymi czarnuchami jakby byli dobrymi ziomami. 

 

7LjJJvT.pngwtPdvqH.pngdWml7Om.jpgDICgwBo.pngIuPe7pN.pngxKd9pi4.jpg

 

 

Młody jest popierdolony... chciał odzyskać kase za podjebany towar od tego gościa z Mercedesa... a ja jeszcze bardziej pokurwiony, że się na to zgodziłem i ustawiliśmy się przy końcu ulicy schowani za murem czekając aż ten tajemniczy typ będzie opuszczać Seville. 

 

Tak się stało po chwili, młody zgarnął od niego hajs, zaczęliśmy gadkę, a tu znowu wyjechał ten wściekły murzyn z Sevilli wielkim suvem Yosemite, myślałem, że teraz to się doigraliśmy i to koniec, ale gość z Merca znowu wykazał się sercem i zgarnął nas do auta i pojechaliśmy... 

Po drodze i mnie coś w sercu zakuło i wygadałem się o przekręcie jaki chcieliśmy, a właściwie to zrobiliśmy na nim... zrobiło się dziwnie... ja gadałem, gadałem, tłumaczyłem się, przepraszałem, obiecywałem, że się odwdzięczymy.. koleś wyciągnął nagle obrzyna... kurwa - znowu pomyślałem, że zginiemy, ale gość tylko zrobił jakieś dziwne swoje kazanie po czym nagle... zaczął się dusić, coś dziwnego zaczęło się dziać.. z początku z młodym mieliśmy stamtąd spierdolić i zostawić go w takim stanie, ale to było na East Beach, wokół bloki, wiedziałem, że może być przypał za nieudzielenie pomocy gdyby gość kopnął w kalendarz.

 

Młody znalazł inhalator, a ja zadzwoniłem po karetkę która przyjechała po chwili, gość został uratowany, wszystko skończyło się dobrze... bardzo dobrze nawet.. w międzyczasie zadzwonił Jeffrey i wpadł do nas... jednak po otrzymanej pomocy koleś z Merca zaczął zachowywać się dziwnie... jakoś tak.. nieobliczalnie, zapierdolił kilka razy w auto, tłumaczył, że pieniądze to gówno... skoro pieniądze to gówno, to ja chce być szambonurkiem i je wciągnąć rurką do wielkiego zbiornika by potem je wydać... nie trafiała kompletnie do mnie ta gadka smutnego mobstera, ale udawałem sztucznie, że rozumiem.

 

Nagle mobster rzucił nam całkiem sporo sianka, byłem w chuj zdziwiony zarówno tak jak i Michael... ale jednak uratowaliśmy mu w sumie życie, tak jak on nam wcześniej... tak czy siak to była kasa za którą spokojnie sobie wykupię wyjazd auta dziadka z parkingu policyjnego i opłacę spokojnie czynsz, a jeszcze mi zostanie na kilka dojebanych melanży, tak czy siak pomyślałem, że skoro dostałem taki dar od losu.. to postawię dalej na los.. mam w planie ogarnąć nowego dilera, ogarnąć w chuj narkoli po jakiejś dobrej cenie i rozkręcić biznes.

 

Mobster był w jakimś dziwnym stanie.. dziwnie dalej się zachowywał, kazał mi kierować Merca.. dotarłem nim na nasze osiedle i brakło paliwa... ten zadzwonił po jakiegoś ziomka, który przyjechał bez paliwa, postanowili razem pojechać po to paliwo czy coś w ten deseń... Jeffrey polazł na chatę. Nie wiem, co mi do mojego durnego łba strzeliło aby znowu wykorzystać dar od losu w postaci pozostawionego Merola, ale u młodego to samo podziałało... problem był taki, że byliśmy na widoku kamer z biurowców.. pobiegłem jak najszybciej do mieszkania, ubrałem na siebie czarny dres, czarną bluze z kapturem, kominiarke i chciałem mu zajebać radio z auta... kiedy nagle on wpadł już spowrotem! Kurwa! Wyskoczyłem z auta i zacząłem biec ile sił w nogach, młody w tym czasie buchnął jakąś teczkę, która była u niego z tyłu na siedzeniach. Udało mi się zwiać na farcie, choć prawie mnie dorwał jak się schowałem w krzakach to za rogiem był tir, do którego udało mi się wsiąść, a ten nie zauważył tego i przebiegł dalej, miałem farta, że tir był otwarty, że nie było w nim śpiącego kierowcy i że znalazłem tam 100$ jeszcze. Po wszystkim wróciłem do mieszkania widząc, że młody gada z mobsterem jak gdyby nigdy nic... no tak młodego nie widział... nie wie, co się odjebało nawet...z tego, co potem z nim gadałem jak zmieniłem na chacie znowu ciuszki na poprzednie i wyszedłem to mob mi powiedział jak go zapytałem, że było tam sporo kasy... wiem dokładnie ile i młody też był przy tym jak to gadał... to już jest niezła sumka, za którą można nawet jakieś może i tanie ale kupić auto... mam nadzieję, że Michael nie będzie chciał mnie wychujać na kase. Zapomniałbym jeszcze o tym, że nie chcę z pewnością zemsty mobstera, która w sumie to chyba nie jest możliwa do zrealizowania, ale odgrażał się on, że jak znajdzie winowajce to zajebie.... zobaczymy co będzie dalej...

 

 

 

((w czasie gry plik z ssami się przepełnił do 1k i nie ma niestety ssów z tego co się wydarzyło po opuszczeniu Sevilli :/ ))

Edytowane przez Bonger
  • Like 8
Odnośnik do komentarza

(klikac w linka jak nie dziala)

 

Za ciosem (13.01.2019)

 

Po powrocie tamtej nocy do domu nie mogłem jakoś zasnąć, zbyt dużo się wydarzyło po prostu... chciałem czymś się ululać ale nie miałem czym, wziąłem trochę forsy, którą dostałem od mobstera i polazłem do monopolowego 24/7, kupiłem, co trzeba w postaci połówki whiskey, a następnie wróciłem na mieszkanie... strzeliłem kilka drinków przy komputerze, potem telewizorze i w końcu padłem niczym trup. Zatraciłem się w tym wszystkim, miałem czekać na młodego już od rana, żeby nie uciekł przypadkiem z moim hajsem, a okazało się, że to on czekał na mnie z jakimś mięśniakiem, jak się okazało później jest to niejaki Hector, półgłówek z Glen Parku, który boi się swojej matki... ponoć znajomy Jeffreya.. nie mniej jednak młody już mnie wkurwił z rana swoim zachowaniem, przy tym bydlaku otworzył torbę pełną naszej kasy! Następnie napalony chciał żebym go gdzieś zawiózł, bo ma jakiś plan, tyle, że pierw musieliśmy odzyskać auto z parkingu policyjnego, co nie było problemem, bo miałem za co zapłacić mandat.

 

fWRrSnI.png

wg3sfQu.pngeqwJRhH.png

yXkEc9G.jpg

 

Następnie polaczek kazał jechać mi na South Central... oho.. zapowiada się ciekawie - pomyślałem. Stwierdziłem, że znowu zaufam młodemu, namówił mnie zresztą słusznie mówiąc, że gdyby wczoraj mnie nie zaciągnął na SC' to nie mielibyśmy tyle kwitu. Dojechaliśmy do starego crackhouse'a opuszczonego na Crystal Gardens... Michael stwierdził, że ugotujemy jakieś narkotyki, że czytał w internecie jak to zrobić... kurwa, co za posrany pomysł by tam cokolwiek gotować! Nie mniej jednak poszedłem za ciosem i zgodziłem się na ten posrany pomysł, ten goryl pojechał z nami i zasnął na kanapie w pokoju obok wcześniej nieco niż zaczęliśmy działać. Młody gotował, a ja mu przynosiłem wszystko, co trzeba czyli akumulator z mojego samochodu, oraz kilka gówien ze sklepu.. co to było... jakiś fosforan i coś jeszcze, walić to zresztą. Przywiozłem, co trzeba, młody już coś tam czarował z tymi rzeczami, które zabrał ze sobą z bloków, zaczęliśmy gotować, właściwie to on, ale ja coś tam pomagałem mając z tyłu głowy myśli czy rozpierdolą nas zaraz jakieś bandziory, czy może wpadnie Gang Unit i pójdziemy siedzieć na parę grubych lat. Micheal nagle ostrzegł mnie wpierdalając coś do mikrofali, że może jebnąć... schowaliśmy się za ścianą, no i co? Jebło, gdy ten mięśniak akurat się obudził i wszedł do pomieszczenia! Uciekł z crackhouse'a zostawiając po sobie lekko przypaloną bluzę przed wejściem. 

Dokończyliśmy gotowanie.. młodemu udało się zrobić mete, którą stestował, wyszło coś koło stu gram, gnojkowi się udało, może nie jest taki głupi jak mi się z początku wydawało. 

 

3JAKXby.jpg jqK8eKI.png8ncsbDD.jpg

6SZDOeT.jpgIMG_3814_250x.jpg?v=1546458852

AkrJ9Ug.pngmd3L2DL.jpgUtJTThZ.jpg

 

Kiedy gotowaliśmy to w międzyczasie zawinąłem swoją dolę z tego, co tam młody zawinął z teczki tego bandziora, co nas uratował wtedy na Sevilli, co zamierzam zrobić z tym hajsem? Na pewno w planie mam inwestycję, chcę kupić kampera, w którym za jakąś opłatą mogłyby mieszkać inne psy takie jak my.

Pieniądze wtedy by robiły się bez większego wkładu pracy, a pomógłbym też komuś przy okazji. 

 

Po gotowaniu udaliśmy się na osiedle, ustaliliśmy z młodym, że on zajmie się gotowaniem, a ja dystrybucją towaru, ustaliliśmy też, że potrzebne jest nam nowe miejsce do gotowania, Michael powiedział mi o jakiejś farmie, która ma mroczną historię dokonywania morderstw w niej... udaliśmy się obczaić to miejsce, farma znajduje się nieopodal góry Chillad na pustkowiu, można rzec, że idealne miejsce do gotowania, na pewno lepsze niż ta nora na South Central. 

Wróciliśmy na osiedle i poszliśmy do swoich mieszkań. Wyszedłem następnie gdy się ściemniło na osiedle, gdzie zastałem znowu tego durnego Hectora no i młodego, gadali z jakimś bogatym typem, który przyjechał Cheetahem, gadali o jakimś deal'u, to znaczy ten typo z Cheetaha miał deal, chciał byśmy kradli dla niego felgi oraz radia z samochodów, pomyślałem spoko, pojawia się kolejna opcja zarobkowa, coś się zaczyna dziać.. nie mniej jednak młody znowu dopierdolił i zamiast ubić z nim interes chciał ojebać jego Cheetaha, co się nie udało, gdyż koleś nie dał się zrobić w konia i zostawić auta by pójść z młodym obejrzeć jakąś rzekomo zajebistą furkę za rogiem... chwilę później wsiedliśmy do auta młodego.. ta ten szczyl nie ma jeszcze prawka, nie potrafi jeździć zbytnio autem ale kupił na giełdzie samochód... taki jak auto mojego dziadka, tyle, że inny kolor. Gdy tylko odpalił auto to nie spuścił ręcznego, a gdy to zrobił to pomylił jedynkę ze wstecznym i przypierdolił w murek... kretyn. Wysiedliśmy z samochodu obczaić straty, a wtedy ten kretyn Hector sprowadził na nas problemy... dostrzegł, że na schodach koleś z Cheetaha zgubił portfel i go podniósł, a następnie nie chciał oddać tamtemu kasy, co za jebany debil, tamten gość miał broń, a Hector musiał o tym wiedzieć, bo kaburę miał na widoku! Hector postanowił uciec z portfelem, tamten rzucił się w auto i pojechał na drugą stronę bloków gdzie myślał, że będzie Hector. Steryd jednak dostrzegł to i postanowił do nas wrócić by znowu wykiwać tamtego gościa, a Michael? Postanowił pomóc Hectorowi i załadowali się w jego rozdupconego już Intrudera, wskoczyłem do nich nie chcąc zostać sam na osiedlu, nadjechał tamten typ i zaczęliśmy uciekać, to było chore. Pościg po mieście nie trwał długo... młody niedoświadczony kierowca w starym sedanie kontra Cheetah to było jeszcze gorsze połączenie niż ja kontra Angelo Banks w liceum. Koleś wpierdolił nam się w bok samochodu, młody stracił panowanie nad kierownicą i rozbiliśmy się o mur niedaleko banku Verte. Miałem zapięte pasy na całe szczęście, młody już nie, gdy na niego spojrzałem to zauważyłem, że ma rozdupcony łeb i jest nieprzytomny, z początku pomyślałem o najgorszym, że nie żyje... steryd siedział z tyłu, a przed moimi oczami pojawiła się postać gościa z Cheetaha idącego z bronią w naszym kierunku... obsrałem się jak nigdy, tak obsrany nie byłem nawet na Sevilli przy stadzie tych małpiszonów. Koleś podszedł do steryda i chciał od niego portfel, steryd kretyn jednak nie chciał mu go dać i dostał bronią w łeb tak, że zemdlał, a tamten koleś go postrzelił! Kurwa, pierwszy raz widziałem jak ktoś używa gnata... myślałem, że teraz pora na mnie, ale mi odpuścił i po prostu wsiadł do samochodu jak gdyby nigdy nic i odjechał. Zacząłem pomagać chłopakom jak tylko mogłem, wezwałem karetkę, po czym gdy ta odjechała to pobiegłem ile sił w nogach na Downtown po auto, a potem do szpitala.

 

Młody wyszedł wkrótce, natomiast Steryd został jeszcze w szpitalu. Wkurwiony wygarnąłem wszystko Młodemu, ale znowu pojawił się pojebany pomysł z jego strony.. chociaż.. to całkiem prawdopodobne, że się uda. Młody słusznie zwrócił uwagę, że nie mamy nawet czym się bronić w tego typu sytuacjach i można by było ogarnąć gnata... właśnie.. od kogo? Od bandziora, którego obrabowaliśmy na Sevilli. Zastanawialiśmy się tylko gdzie go szukać, to znaczy ja się zastanawiałem, Młody już wiedział, w jego teczce znalazł jakieś dokumenty dotyczące restauracji Jetty Lounge, udaliśmy się tam na poszukiwania, ale go nie znaleźliśmy, wróciliśmy na osiedle i rozeszliśmy się, ale zaraz chwilę po tym zadzwonił do mnie Vincenzo, znajomy mechanik, prawdziwy fachowiec, spotkaliśmy się na Downtown, opowiedziałem mu o ostatnich wydarzeniach, postanowiliśmy ogarnąć auto Młodego, lecz auta tam nie było, udaliśmy się na parking policyjny, ale cieć w budce też go tam nie widział, więc odpuściliśmy poszukiwania, bo Vincenzo miał jakąś robotę, ale podobno wie gdzie możemy znaleźć jego samochód. 

 

Późną nocą spotkałem się znowu z Młodym, szukaliśmy dalej tego bandziora by ogarnąć jakieś klamki, niestety nie znaleźliśmy go, a Młody mnie zachęcił do stestowania towaru... dawno nie ćpałem gówna tego pokroju, ale chciałem sprawdzić, co tam udało nam się zmajstrować - w końcu miałem tym handlować.

Pokręciliśmy się jeszcze chwile na mieście, pokazałem Młodemu rowery z wypożyczalni, które mam w planie ukraść, po czym udaliśmy się na osiedle i rozeszliśmy się.

 

Naćpany zastanawiałem się jak daleko to już poszło i czy nie ma przypału, co pięć minut wyglądałem przez okno czy ten koleś z Cheetaha nie kręci się... bo jak Vincenzo mi przewinął, to kojarzy go on i to może być federalny gdyż kiedyś na ich parkingu podobno naprawiał mu samochód. Powoli zaczyna śmierdzieć coraz bardziej na Downtown spalinami... tyle, że te spaliny wydobywają się chyba z naszych dusz, które powoli gdzieś tracimy i umysłów które są zeżarte już tym całym syfem. Boję się, że wkrótce mogę stracić resztę swojego człowieczeństwa i stracić kontrolę nad sobą, już jesteśmy marginesem, produkujemy narkotyki, które niszczą wielu ludzi... ale albo my, albo oni, albo prawo i niesprawiedliwość, albo bezprawie i sprawiedliwość? Jakkolwiek śmiesznie to brzmi to wydaje mi się, że opcja druga jest lepsza. Nasz stan jest zidiociały, mógłby legalnie wprowadzić narkole jak w Amsterdamie i czerpać na tym korzyści, a wtedy tacy kretyni jak my nie musieliby się za to zabierać i ryzykować zmarnowaniem sobie życia w pierdlu, bądź trumnie.

 

 

nbdu1YE.png

 

6kB0yYz.jpg

 

NLobXFc.png

a0Qw6Fh.png

YMr7pWJ.pngzZPMZvT.pngrcQNG1p.pngtUvLb9U.jpghN0BeRf.jpgQMTdQ56.pngbRquMRP.pngoZB1jzH.jpgDJa2pAa.jpgYUEUvti.pngNWycpMB.pngrYYqn22.jpgAzkEaaj.jpg

Edytowane przez Bonger
  • Like 7
Odnośnik do komentarza

Definitiv zbanowany na forum najprawdopodobniej za obrazę majestatu królowej mrucznik rp rozalki beyonce

 

pewnie dziewczyna, która pomyślała, że umie śpiewać i zaczęła śpiewać hity śpiewa teraz hit do tego:

 

(klikać w linka jeśli dalej zdupcone forum)

 

 

 

 

pozdrawiam wszystkich ziomali wyjętych spod mrucznikowskiego prawa

 

 

 

Napisano 18 minut temu

jest ogien kurwa pogramy cos wierze 

 

tak będzie, tak być musi nawet ;)

 

 

 

 

 

 

jutro ludziska ssy stay tuned i szukamy osoby chętnej do montowania klipów jednemu ziomalowi jak coś bo ic chce robić rapsy 

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...